O książkach

„Książka o śmieciach” – dlaczego trzeba ją przeczytać?

Dawno nie czytałam książki tak przekrojowej, tak wszechstronnie napisanej. Książki otwierającej oczy na tak wiele spraw w temacie, który wydawał mi się dobrze znany. A jednak są w śmieciach takie wątki, o których nie myślałam, lub je ignorowałam.

Autorem „Książki o śmieciach” jest Stanisław Łubieński, autor felietonów „Śmieć miesiąca” w Dwutygodniku, prowadzący blog Dzika Ochota. Zbierający śmieci do ulubionej siarki burgasówki, ale zatrzymujący ciekawsze znaleziska.

Początek

Już pierwszy rozdział jest tak ciekawy, że moje zaznaczenia stanowią większość tekstu. Zaczął się od znalezienia naboju do polowania na kaczki, który stał się okazją do rozważań o tych działaniach, ich przyczynach i skutkach.

Wiecie jakie są zalety tego, że po stawie pływają kaczki? Czego uczą się myśliwi na egzamin, a raczej – czego niestety się nie uczą, i czym chwalili się jeszcze niedawno w Internecie? Jaki wpływ mają zmiany klimatyczne na sezon łowiecki? W jaki sposób ochrania się jajka kulików? Jak w ogóle wyglądają kuliki? Tyle ciekawych rzeczy można się dowiedzieć!

Kolejny rozdział to odpowiedź na pytanie gdzie znaleziono najstarsze śmieci w Polsce, o rodzajach plastiku i biodegradowalności ekologicznych odmian. Następny porusza temat, który mnie irytuje każdego dnia – niedopałki papierosów rzucane ot, tak, w każdym możliwym miejscu. Na przystanku, na plaży, pod sklepem. Bardzo często w zasięgu wzroku jest śmietnik, więc irytuje mnie to tym bardziej. I zastanawiam się – czy palacze w domach też tak robią?

Plastisfera

Rozdział, w którym poruszony został temat Wielkiej Oceanicznej Plamy Śmieci jest i ciekawy, i zatrważający. Mówi się już o niej jako o ósmym kontynencie, Plastisferze. Znacie tę nazwę? A wiecie, ile kontenerów z towarami „gubi się” na oceanach? A może znacie historię dwunastu kontenerów pełnych gumowych kaczuszek, które wypływały potem miesiącami na całym świecie, od Australii po Spitzbergen? Przysłużył się one badaniu prądów morskich, i same w sobie są urocze (kolekcjonerzy są ponoć w stanie za ten urok wiele zapłacić), ale już zgubiony towar w postaci półtorej tony akumulatorów litowo-jonowych, które nigdy nie zostały odnalezione, to sytuacja która nigdy nie powinna mieć miejsca.

Opowiadając o plastiku i mikroplastiku autor podaje nie tylko dane dotyczące skali tych zanieczyszczeń, ale też przytacza bardzo ciekawe historie głuptaków budujących gniazda z plastiku i skutku tych działań, czy o krabie mieszkającym w głowie dziecięcej lalki (polecam znaleźć zdjęcie). Czytając rozdział o przetwarzaniu śmieci możemy dowiedzieć się jaki jest związek pomiędzy spalarniami a kurami, a właściwie znoszonymi przez nie jajkami.  Problemem nie jest nieprzydatność do recyklingu, ale skala produkcji tworzyw, która przekracza możliwości zakładów zajmujących się recyclingiem. Liczby są nieubłagane: Coca cola produkuje rocznie 88 miliardów butelek, w 2018 roku sprzedano 218 milionów iPhone’ów, w 2016 roku wyprodukowano 480 miliardów butelek z wodą. Kto to wszystko przetworzy?

Piwo a sprawa chrząszczy

Dowiedziałam się też co ma wspólnego jeden gatunek chrząszczy z butelkami po piwie pewnej marki, co stanie się gdy na trop tej ciekawej historii wpadną naukowcy, i jaką nagrodę za to dostali! Kusi mnie, żeby Wam to od razu napisać, ale chcę Was zachęcić do jej przeczytania!

Naprawdę, każdy poruszany temat to okazja do poszerzenia wiedzy. Mogłabym tak zachęcać tu Was bez końca, ale nie chcę opisywać tu wszystkich ciekawych historii. Sięgnijcie po tę książkę! Jest arcyciekawa. A anegdotę o sowie będziecie mogli wykorzystać na spotkaniach służbowych, obiecuję.

Dla mnie najważniejsze w tej książce były dwie rzeczy. Pierwsza z nich to temat nerwicy ekologicznej, czyli poczucia winy, że codziennie przykładam rękę do zagłady świata. Myśli przedstawione w rozdziale o całodniowych ekologicznych rozważaniach jest mi bardzo bliski. Tak samo jak reakcje na porady Bei Johnson, doradzającej co robić, by być zero-waste. Druga to pewna myśl, którą zacytuję: „Człowiek, który dojeżdża ze wsi do pracy stopem, a w zimie pali śmieciami, bo nie stać go na ekogroszek, ma trudniejsze wyzwania niż szukanie orzechów na wagę. A przecież jego ślad węglowy i tak jest pewnie niższy niż wielu znerwicowanych ekologicznie mieszkańców Mokotowa, którzy zimą latają do Azji, żeby się wygrzać.”

Śmieci to temat, który warto znać. Który trzeba znać!

Zostawię Was z myślą autora:

”Zmiany nie dokonają zdeterminowane jednostki, zapaleni altruiści (…) tylko przez głęboką zmianę świadomości, zwyczajów, wreszcie odważne regulacje prawne (…) Dłużej zwlekać nie możemy. Do roboty.”