Dziś krótki wpis o tym, że czasem przy robieniu porządków robi się przykro. I chociaż fajnie jest pozbywać się tego, czego nie używamy – to gdy natrafiamy na coś, czego nie użyliśmy w ogóle lub kilka razy, to widać jak na dłoni bezsensowność zakupu.
Spójrzcie na tę torebkę. Znaleziona w super sklepie w innym kolorze, sprowadzana z Trójmiasta (bo kupująca chciała czarną, sklep był na tyle miły, że ściągnął z innego sklepu, żeby zadowolić dziewczynę), następnie kilka tygodni powisiała na półce, żeby potem na 10 lat trafić do pudełka.
Czemu nie była używana? Powodów było kilka:
„szkoda mi jej tak na co dzień”
„kosztowała sporo, boje się zniszczyć”
„dziś wolę torebkę na ramię”
„dziś mam dużo do zabrania, wybiorę inną”
I tak dalej.
Torba najpierw wisiała czekając na swoją kolej, ale ponieważ ta nie nadchodziła to powędrowała do pudełka. I tam spędziła ostatnią dekadę. Dekadę! 10 lat przeleżała – do ostatnich porządków. Właścicielka najpierw ucieszyła się, że na nią trafiła (przyszło jej do głowy ostatnio, że musi ją wyciągnąć i zacząć nosić).
Wiecie co się stało?
Torebka nie nadaje się do użycia. Rozpada się w rękach. Jedna rączka jest wygięta w dół, przez co źle się układa nawet w ręku. Trzeba ją po prostu wyrzucić.
I smutno jest właścicielce, że cieszyła się kupując ją, a potem znalazła tyle powodów, żeby jej nie używać.
Bo mogła jej nie kupić w ogóle, bo mogła ją nosić i nie bać się, że coś jej się stanie, mogła ją sprzedać. Zrobić coś lepszego, niż wrzucenie do śmietnika – co musi zrobić teraz.
Mi przypominają się słowa z książki Dan-sha-ri: „Jestem pewna, że gdyby ktoś spytał was, dlaczego nie używacie swojej ślicznej porcelanowej filiżanki (miśnieńskiej), odpowiedzielibyście, że picie z tak drogocennej filiżanki byłoby marnotrawstwem i że boicie się ją zniszczyć. (…) Rzeczy, które nie są używane, mówią dużo o tym, jak ich właściciel widzi siebie.” (Dan-sha-ri, Hideko Yamashita, Wydawnictwo Literackie)
A Wy? co chowacie w szafach, szufladach, pudełkach? Czego boicie się użyć, żeby tego nie zniszczyć?