lesswaste

Dlaczego nie jestem i nie będę zero-waste?

Pisałam Wam o swoim wyzwaniu – #kwiecieńbezplastiku dotyczącym ograniczenia plastiku w życiu (ale głównie – w śmietniku).

Przez ponad pół roku zawsze kupując jakąś rzecz cztery razy zastanawiałam się, w co jest zapakowana, dowiedziałam się, że

zero waste nie jest dla mnie.

Jak to w życiu bywa – po wiedzę i doświadczenie udałam się na grupy Facebooku dotyczące tego tematu, pokazywałam również na swoje znaleziska i otrzymywałam na nie różne odpowiedzi.

Oto moje wnioski.

 

1. Śmieć jest śmieciem.

Wiem, że bycie zero-waste zakłada nie produkowanie śmieci. Zgadzam się z tym całkowicie. Ale nie można moim zdaniem przesuwać granicy uznania czegoś za odpad w nieskończoność. Stara pomadka, która zmieniła zapach na bardzo nieprzyjemny (co mnie nie dziwi, patrząc na datę przydatności do użycia od jej otwarcia) jest śmieciem. Nie oddam jej nikomu ani nie wykorzystam do prac plastycznych. Jest to śmieć. Co zrobić, żeby nie był śmieciem? Ano pomyśleć w momencie zakupu, czy na pewno zdążę zużyć kosmetyk we wskazanym przez producenta terminie. On wie, co pisze i po co ten termin jest. Nie ma szans, żeby zużyć sześć szminek w pół roku. Gdybym jej nie kupiła, to nie byłoby teraz śmiecia. Po prostu. Śmieci nie biorą się znikąd. Przynieśliśmy je do domu z zakupami – i dlatego to tam należy o nich myśleć.

 

2. Nie wszystko ma eko-zamiennik (niestety).

Nie znalazłam tak pięknie pachnącego eko-zamiennika płynu do płukania, jak ten, którego używamy. Próbowałam robić domowy, nie sprawdził się.  Czekam bardzo, bardzo na sklepy, gdzie chemia domowa będzie dostępna z dystrybutorów do własnego pojemnika. Na razie używam tych pakowanych w plastik.

 

3. Nie wszystkie rady są mądre.

Dostałam radę, żeby płyn do spryskiwaczy zamienić na wodę z wyciśniętym sokiem z cytryny. Czy to jest ekologiczne? Tak. Czy to ma sens? Nie. Wyobraź sobie butelkę z wodą, do której dolejesz sok z cytryny, i postawisz na słońcu. Jak myślisz, jak będzie pachnieć po tygodniu? Źle. Co zrobisz, żeby ją wyczyścić? Umyjesz. Jak wyczyścić zbiornik na płyn do spryskiwaczy spod maski?

 

4. Nie wszyscy rozumieją Twoje potrzeby.

Każda decyzja, którą podejmujesz, jest Twoją decyzją. Bardzo często zamiast rady dotyczącej jakiegoś produktu – „gdzie to znajdę?” – otrzymywałam rady czego użyć zamiast, jak z tego w ogóle zrezygnować i tak dalej. Bez odpowiedzi na moje pytanie.

 

5. Never good enough.

Są tacy, którzy zawsze mi piszą, że można bardziej. Kupiłam wielorazową myjkę do demakijażu – źle, bo mogłam do tego użyć starego t-shirtu. Hm, ale ja nie mam starego t-shirtu do pocięcia. I taka zero-jedynkowość i krytykowanie małych kroków może odrzucać od pomysłu, który ma sens, ale nie dla mnie w tej konkretnej sytuacji.

 

6. Nie wszystko można zrobić samodzielnie.

Nie każdą rzecz zapakowaną w plastik mogę zrobić sama w domu, ale warto próbować. Od kilku miesięcy używam do czyszczenia kuchni wody z octem i olejkiem zapachowym. To jest udana próba zrobienia czegoś samodzielnie. Domowy płyn do płukania ubrań się nie sprawdził. Domowego szamponu z kasztanów nie będę robić. Nie mam na to czasu, poza tym mogę kupić zamiennik bez plastiku. I też jest dobrze!

 

7. Nawet mały krok wystarczy.

Od kwietnia nie używam między innymi: worków na śmieci; papieru toaletowego pakowanego w foliowe opakowanie zbiorcze; kapsułek do zmywarki i proszku do prania zapakowanych w plastikowe pudełko; toreb foliowych jedno – i wielorazowych; plastikowych patyczków do uszu; szamponów w butelce; dezodorantów w plastiku; płynu do mycia twarzy (mydło do twarzy 4 szpaki, ślubuję Ci wierność!); keczupu, majonezu w plastiku.

Ograniczyłam do niezbędnego minimum między innymi: chusteczki jednorazowe (używam wielorazowych i takich, które dostałam np. w restauracji i nie użyłam, ale zdarza mi się użyć jednorazowych); płatki do demakijażu (używam wielorazowych, ale do zmycia lakieru z paznokci używam jednorazowych. Zawsze staram się, żeby wystarczył mi jeden.), mleko (kupowałam w szkle, teraz czekam na koniec remontu u producenta Zimnego Mleka, Robico), jogurty (staram się kupować w szkle, jeśli są); płynu pod prysznic w plastiku; wody w plastiku (piję kranówkę, a gazowaną kupuję w zwrotnych butelkach).

Czy wyprodukowałam mniej śmieci? Tak, zdecydowanie! Czy jestem zerowaste? A skąd! Serio, wolę być w opcji #lesswaste, niż całe dnie mieć wyrzuty sumienia, że korzystam z płynu do płukania.

 

8. Bardzo szanuję wszystko, co robią ludzie #zerowaste

Zerowaste’owcy, ja Wasze działania bardzo szanuję. Jesteście kopalnią wiedzy i doświadczenia. Nie byłoby takiego zainteresowania lesswaste, gdyby nie Wy. I wiem, ile samozaparcia potrzeba, żeby nie produkować śmieci. Tylko dajcie czasem innym czegoś nie wiedzieć, dajcie się potknąć, dowiedzieć i iść dalej.

 

9. Nie chcę mieć wyrzutów sumienia, że nie umiem być zero waste.

Myślę, że dużo z nas myśli, że jego ograniczenia niczego nie zmienią, dlatego wolą nie robić nic. A ja myślę, że warto zrobić cokolwiek, nie oglądając się na tych, którzy będą wytykać nam niekonsekwencję typu skoro nie używasz foliówek to czemu kupujesz serek wiejski w plastiku.

Wiem, że zero to zero. Troszkę czegoś to już nie jest zero. Ale też ta zerojedynkowość mnie odstrasza i nie zachęca.

Wiem – lepiej robić coś niż nie robić nic. Wszystkiego i tak nie dam rady zminimalizować. I dlatego też midimalizuję swoje śmieci,  bo wszystkiego i tak nie zrobię. Każdego dnia podejmuję kilkanaście decyzji dotyczących zakupów i śmieci. I to, że kupię olej w plastiku nie oznacza, że reszta podejmowanych przeze mnie starań nie ma sensu!

 

10. Jestem #midiwaste i jestem z tego dumna!

Obraz 41330 z Pixabay